W 1973 roku Stanisław Szwarc-Bronikowski w raz z synem Jackiem stanęli na skraju pustyni Atakama w Chile – najsuchszego miejsca na Ziemii. „WIele godzin wędrowaliśmy przez doliny i wzgórza Atakamy, oskorupiałe wykwitami soli, oślepiające bielą skalnych rumowisk; gipsu, saletry, boraksu. Wyobraźnia nie ostrzegała wcześniej, że chilijska pustynia może być tak rozpalona, że napotkam tam gejzery z gotującą się wodą. Pewnego dnia, na zboczu wiatrami odkrytymi z pisaku, ukazał się nagle obraz zaginionego, staroindiańskiego świata: w wielu dołach tkwiły skulone, zmumifikowane klimatem postacie, w części już ograbione przez rabusiów z ozdób i odzieży.”
W czasie wyprawy do Ameryki Południowej podróżnicy przemierzyli wiele krajów i doświadczyli wielu przygód; łapali motyle, anakondy, poszukiwali złota, gościli u dzikich plemion. „W dżungli Amazonii poszukiwaliśmy z synem Jackiem symbolu tego miejsca – motyle morfo (Morpho menelaus) zwanego przez Indian „motylem – płomieniem” bądź „niebieskim słońcem”. Ruszyliśmy na połów motyli.Ów motyl uznawany jest przez niektóre szczepy za dobrotliwą, pozaziemska istotę, zesłaną przez bóstwa niebios w indiański świat., natomiast przez inne grupy turystów za demona – malarii. Tataloco. Demon ten ma siedzibę przy wysokim wodospadzie, gdzie gotuje w kotle chorobę, a ona wciaż kipi i spływa nurtem rzeki.”