Było to w Indiach, gdzieś na granicy Orisy i Bihrau, w okolicach zwanych Garha Dipa. Stanisław Szwarc-Bronikowski obserwował Uraonów, tubylców z najbardziej pierwotnego ludu Adiwasi. Kapłan – czarownik zarżnął koguta, a następnie jego krwią polał kamień i szeptał coś do niego. Pod wpływem tych próśb zły duch, ukryty w ofiarnym kamieniu, pod wpływem zaklęć oraz daniny z krwi białego koguta przemienił się w ducha przyjaznego wiosce. W sąsiednim plemieniu Khondów jeszcze w ubiegłym wieku składane były podobne ofiary, ale z ludzi. Skazanego ozdabiano kwiatami, adorowano. Uroczystości tej towarzyszyły zbiorowe orgie seksualne, potem skazańca, odurzonego ziołami, zabijano i ćwiartowano, a wszyscy uczestnicy obrzędu otrzymywali od kapłana kawałek ciała ofiary, by grzebiąc go na własnym polu zapewnić urodzaj. Podczas różnych uroczystości wykorzystywane są gliniane bębenki, jedna z najdawniejszych form tego instrumentu.
Pewien procent członków społeczności Adiwasi gardzi posiadaniem albo uprawą ziemi. Stanisław Szwarc-Bronikowski poznał tez zasady pradawnej indyjskiej religii – dżinizmu. „Mahawira” – reformator głosił hasła skrajnych wyrzeczeń i ubóstwa. Dżinijscy mnisi odżywiają się bardzo skromnie. Jedzą raz dziennie. Aby mogli jeść, ofiarodawca musi im żywność kłaść na dłoń. Po kawałku wielkości kęsa. Wody zas świątobliwym nie można wypluć ani też myć zębów, gdyż przy tym mogliby zabić…mikroorganizmy.. Idąc w terenie mnisi nie mogą patrzeć dalej niż na długość swojego ciała, drogę zaś oczyszczają pękiem piór, by nie rozdeptać gąsienicy czy żuka. Oprócz miotełki noszą dzbanek z wodą, przeznaczają jedynie do podmywania. Kąpiel całego ciała jest surowo wzbroniona! A chodzić spać muszą nago. Jedynie w ziemie wolno im się przykryć garścią słomy.
Kapitalny jest stosunek dżinizmu do małżeńskich związków, które uważają jedynie za…klapę bezpieczeństwa wobec niepohamowanego popędu płciowego ludzkości. Za zło konieczne, bo małżeństwo przynosi wyłącznie kłopoty, a religia pragnie uwolnić ludzi od kłopotów tego świata.